Nadrabianki #10: Dance Like Dynamite, Algorhythm, Próchno, Normal Echo, Sloth.jpg, Żurawie, Shagreen

Kolejna porcja krótszych recenzji. Wszystkie zespoły z Polski. Wśród rzeczy opisanych płyty starsze i nowsze. Spora różnorodność, ale wszystkie te albumy łączy jedno: wszystkie są warte odsłuchu. A mowa o grupach Dance Like Dynamite, Algorhythm, Próchno, Normal Echo, Sloth.jpg, Żurawie, Shagreen.

Dance Like Dynamite – This Funeral Is Sold Out (2019) [synthpop, new wave]

Materiał tak zróżnicowany, jak rodowody muzyków tworzących projekt. Wyobraźcie sobie bowiem chłód Made in Poland zmieszany z talentem do pisania prostych melodii w stylu Golden Life lub Blenders, dodajcie do tego zachrypnięty, punkowy lub po prostu rockowy wokal i zepnijcie to wszystko dodatkową klamrą w postaci inspiracji estetyką new romantic. A by było jeszcze ciekawiej, to poupychajcie gdzieniegdzie industrialne wstawki (Handsome Corpses) oraz okazjonalne partie saksofonu (Radio Desperation). Nie wiem, co Wam wyszło w tym równaniu, ale ja słyszę niebanalny, klasyczny synthpop, który bawi się tą znaną i lubianą formułą, dodając do niej nieco własnego charakteru. Wynik nie jest przesadnie oryginalny, ale to nie problem, bo zawartość stylowości w kompozycjach jest spora, rozstrzał stylistyczny działa na plus, a sam materiał nie nudzi i jego autorom udaje się zręcznie balansować między kolorowym, ciepłym kiczem, a chłodnym, pociągającym mrokiem.

Algorhythm – Termomix (2019) [electronic modern jazz]

Głupia sprawa, ale napiszę to: zmiana w składzie Algorhythmu (odejście kontrabasisty Krzysztofa Słomkowskiego) zrobiła zespołowi dobrze. Podobała mi się Mandala, poprzednia płyta składu, ale brakowało mi w niej więcej świeżości. Tej za to jest cała masa na tegorocznym Termomixie, gdyż prowadzony wcześniej klasycznie, za pomocą kontrabasu rytm, został zastąpiony tu partiami perkusji i elektronicznymi dźwiękami wydobywanymi głównie z syntezatora basowego Moog. Niby mała zmiana, ale daleko idące konsekwencje, bo zmieniła się cała struktura muzyki Algorhythmu: zdecydowanie więcej w niej przestrzeni i dynamiki, a i improwizacji zdaje się być dokładnie tyle samo, co przebojowości. Jest uniwersalnie (Termomix czy Mulligatawny spokojnie poradziłyby sobie jako podkłady pod hip-hopową nawijkę), konsekwentnie (Lemon Zest to piękne rozwinięcie stylu poprzednich płyt), odważnie (Transgroove i Antipasti Suite to niemal yassowe podejście do gatunku) i bardzo pomysłowo (Baba Ganoush to spokojny kandydat na polski utwór roku).

Bandcamp

Próchno – Próchno (2019) [drone post-punk]

Gdy usłyszałem, że w projekcie Próchno udziela się Bartosz Leśniewski z jednej z najlepszych noise rockowych kapel w Polsce (mowa o Artykułach Rolnych oczywiście), to musiałem sięgnąć po ten materiał. Nie spodziewałem się tego, że Próchno na debiutanckiej płycie postanowiło przedstawić muzyczną definicję tego słowa: to zmurszałe, brudne, odpychające, ale i naturalne w swoim jestestwie granie. Próchno brzmi jak znaleziona gdzieś przy torach i nasiąknięta dźwiękami przejeżdżających gdzieś z boku pociągów kaseta zespołu, który nagrał demko gdzieś w piwnicy i niezadowolony z osiągniętych efektów porzucił je, skrywając wytworzone przez siebie dźwięki przed światem. Grającego na gitarze i udzielającego się tu gdzieniegdzie wokalnie Leśniewskiego wspierają Marcel Gawinecki (Ugory, Złota Jesień, Melisa; syntezatory, wokal i bas) oraz Artur Sofiński (DRAH) na perkusji, a patrząc na rodowód tego tria, dobrze wiecie, że ci panowie potrafią rzeźbić w hałasie. Tym razem udało im się stworzyć transową, napędzaną drone’em i wysokooktanowym post-punkiem maszynę, której wagony klekoczą, siedzenia ociekają smolistą substancją, maszynista krzyczy, trasa jest w pełni improwizowana i skład kręci się w kółko, ale pasażerowie chcą więcej i od razu kupują bilety na następny przejazd.

Bandcamp

Normal Echo  – W pół EP (2019) [lo-fi minimal synth]

Może nadajemy z Dawidem Szczęsnym na tych samych falach, a może po prostu kompozycje na tegorocznej EPce W pół są tak wyraziste, ale coś, co w zamierzeniu uznałem za muzykę tła, całkowicie pochłania moją uwagę przy każdym odsłuchu. Szczęsny postawił tym razem w pełni na polskie teksty, które choć formą przypominają jedynie wycinek jego myśli, to mają przy tym (a może dzięki temu) sporą siłę oddziaływania. Recytowane na tle bardzo minimalistycznych aranżacji słowa opowiadają o strachu i niepewności, obrazując w ten sposób stan współczesnych ludzkich relacji oraz związany z tym zanik najprostszych uczuć. Szczęsny trzyma się kurczowo tego, co było, wiedząc że ten stan, to dziecięce spojrzenie na świat i związana z tym beztroska, już nie powrócą. To jego najdojrzalsze dzieło, w którym skupił całe zebrane wcześniej doświadczenie i towarzyszący mu smutek.

Bandcamp

Sloth.jpg – 2-D (2017) [lo-fi indie funk rock]

Był taki moment w którym wydawało mi się, że otwierający tę płytę kawałek Crotch to jeden najlepszych indie rockowych utworów jakie w tamtym okresie udało mi się wyłowić z polskiej sceny niezależnej. Trochę wody w Motławie od tego czasu upłynęło, a ja nadal się pod tym podpisuję, bo takiego połączenia glamu z surf rockiem i nowoczesnym indie nigdzie indzie na polskiej scenie niezależnej nie znalazłem. Chałupnicza produkcja, trochę zblazowany, ale jednocześnie stylowy, niekiedy fałszujący wokal dodają jeszcze kilka punktów oryginalności tej młodej, trójmiejskiej grupie. Grupie, która pod otoczką lekkiego zobojętnienia, z dodatkiem naturalnego luzu swobodnie przemierza wszystkie nowsze i starsze podgatunki indie: a tu dorzuci trochę folkowego bólu (Turnon), tam zapoda bardziej klasyczne brzmienie z niemalże jazzową, gitarową wstawką w tle (Treat Summer Like Wine), zmiesza slowcore z imprezą podlaną kwasem (Why Can’t She Live In Outter Space With Me?), a na dokładkę puści przez głośniki emocjonalne space disco (Tulips Against Disco Dance). Zabrzmi to głupio, ale brakuje im na ten moment tak naprawdę jednego – większej popularności.

Bandcamp

Żurawie – Powidok EP (2019) [synthnoise rock, emo]

Grają „noise rock i inne rzeczy” i to w tych dodatkach tkwi cały urok tego materiału. Bazą jest hałas, uzyskiwany post-hardcore’ową motoryką w stylu Zwidów, a także nieprzekombinowanym natężeniem dźwięków (tu bliżej im do Artykułów Rolnych). Ten uzupełniają emocjonalne i proste teksty o samotności (Nie​/​znajoma), stanach depresyjnych (Nibylandia) i zrezygnowaniu (Koniec świata). Ostatnim, najciekawszym elementem są syntezatory: dodające ciepła i złudnej nadziei (Nie/znajoma), niewielkiego rozmachu (Wnętrzności) i podskórnego pulsu (002). To sytuuje z kolei grupę bliżej Ukrytych Zalet Systemu, choć w wersji młodzieńczej, zupełnie niepolitycznej, a skupionej na własnych uczuciach i percepcji świata.

Bandcamp

Shagreen – Falling Dreams (2019) [industrial rock, darkwave]

Shagreen, czyli właściwie Natalia Gadzina-Grochowska, nie ucieknie od porównań do Nine Inch Nails. Kompozytorce materiału, który znajdziemy na Falling Dreams, raczej to przeszkadzać nie będzie, bo sama chętnie opowiada w wywiadach o inspiracji twórczością Trenta Reznora. Zresztą nawet gdyby tego nie robiła, to łatwo ją wychwycić na pierwszej płycie jej projektu Shagreen: w momentach spokojniejszych (Anytime) jest to NIN z okresu kompilacji Ghosts I-IV, a w tych agresywniejszych (Stay Right There) Reznor z czasów With Teeth. Natalia ma przy tym delikatny, nastrojowy wokal, który ciągnie brzmienie w stronę klimatów niemalże popowych, ale ten fakt w przyjemny dla ucha sposób odróżnia artystkę od innych, inspirowanych dziewięciocalowymi gwoździami projektów. Instrumentalnie dzieje się dużo, materiał jest zróżnicowany, mroczny i nie ma mowy o sztucznym wskrzeszaniu niezbyt dziś popularnego gatunku, a raczej o jego recyklingu z dodatkiem kilku gotyckich zdobień.

Bandcamp